czwartek, 4 maja 2017

W poszukiwaniu niebieskich oceanów - strategia rynku przyszłości firmy dzisiaj

Średniowieczni żeglarze tyczyli nowe szlaki handlowe trzymając się brzegu.  Mając go w zasięgu wzroku czuli się z jednej strony bezpieczni bo wiedzieli gdzie są, ale z drugiej narażeni byli na ataki piratów i konkurentów, którzy w tych utartych szlakach buszowali.
Szlaki te były czerwone od krwi, ale obie strony znały reguły tej walki i ryzyko z nimi związane. Uciekając z kolei od brzegu wpływając na szerokie, niebieskie wody oceanu unikali niebezpieczeństwa z ich rąk, ale narażali się na coś bardziej przerażającego na żeglugę w nieznane.
Nie znając sztuki nawigacji, posługując się tylko kompasem odkryli Amerykę i niebieskie oceaniczne szlaki wolne od konkurencji. Można przenieść wyobrażenie przybrzeżnych wód zabarwionych na czerwono, na istniejące branże, gdzie trwa bezkompromisowa i zażarta, ale o określonych regułach, znanych wszystkim walka konkurencyjna. Firmy konkurują  w znanym środowisku, choć wiedzą, że obszary bez konkurencji istnieją, bo znają po prostu zasady tej gry i czerwone wody na których ona się odbywa.
Niebieskie oceany to branże, które dziś nie istnieją, ale na przestrzeni lat ciągle powstają.  Mamy tego liczne przykłady spójrzmy na system PKD, ile nowych branż powstało na przestrzeni ostatnich lat ile nowych zawodów i specjalizacji. I nie wiążą się one tylko z innowacją technologiczną, ale przede wszystkim z innowacją idei, która jest zawarta w propozycji wartości. Takiego podejścia nie ma w celach większości firm. Tylko nieliczni szukający nowych rozwiązań wyruszają ryzykowną podróż w poszukiwaniu niebieskich oceanów tworzących wolną przestrzeń rynkową. Obawy przed wyruszeniem wydają się być uzasadnione, ponieważ często, wyruszają w tą drogę tak jak starożytni żeglarze bez nawigacji, bez opracowanej strategii jak go szukać, znaleźć i opanować, tak aby nie wylądować zamiast w oceanie w kałuży. Ten tekst to moje opracowanie na temat pokonania konkurencji poprzez zaprzestanie prób jej pokonania na podstawie m.in. bestsellerowego książki pt. ;
„Strategia błękitnego oceanu – Jak stworzyć wolną przestrzeń rynkową i sprawić, by konkurencja stała się nieistotna” W.Chan Kim Renee Mauborgne. Co jest tym kompasem, tą sztuką nawigacji w poszukiwaniu tej części rynku, gdzie nie ma konkurencji ? Jaką wartość zaproponować, aby klienci jej pragnęli ? Tym narzędziem tą sztuką nawigacji jest strategia błękitnego oceanu wraz z jej igłą magnetyczną, którą jest innowacyjna wartość. Pozwala ona kreować oceany po za granicami branż lub poprzez poszerzanie istniejących ich granic w ramach czerwonego oceanu i otwarcie błękitnych lagun. Jest efektem spójnego na przestrzeni czasu podejścia do strategii jej tworzenia, konsekwencji w planach i realizacji. Błękitne oceany istnieją od zawsze, kłopot jest w opisie strategii ich osiągnięcia w ujęciu analitycznym i reguł skutecznego zarządzania ryzykiem przy ich tworzeniu. Te zasady spróbuję przybliżyć tak, aby obawy przed wypłynięciem na szerokie wody zmarginalizować, a ryzyko morskiej katastrofy zmniejszyć.
Innowacja wartości nie skupia się na tym, aby pokonać konkurencję, ale na stworzeniu takiej wartości, aby konkurencja przestała być istotna i tym samym na otwarciu nowej przestrzeni rynkowej. Rozłóżmy to określenie na dwie części i przyjrzyjmy się każdej z nich osobno. Obie części tego określenia maja taką samą wartość dla jej końcowej oceny. Propozycję wartości dla klienta z reguły buduje się w sposób kontynuacyjny, rzadko jest to innowacyjna technologia przełamująca rynki. Z drugiej strony tak budowana nie wyróżnia się na rynku, stanowi naturalny produkt w czerwonym oceanie konkurencji. Innowacja technologiczna, jest odkrywcza jest wynikiem przewidywania potencjalnego zainteresowania rynku, ale często nie znajduje nabywców. Jest kosztowana i prowokuje do szybkiej realizacji zwrotu z inwestycji windując ceny za taka propozycję wartości. Jest zaprzeczeniem innowacji wartości, która pojawia się wtedy, gdy łączy w jedną całość, jej realizację potrzeb konsumentów, cenę i koszty jej wytworzenia. Często jeżeli firma nie potrafi spiąć innowacji z wartością, następuje porażka, owoce innowacji zbierają inni, którzy to potrafią zrobić, a innowatorzy tłumaczą, że weszli na rynek np. w nie odpowiedniej chwili, a po prostu nie spięli lub nie rozróżnili innowacji technologicznej z/i innowacją wartości, która by realizowała potrzeby. Innowacja wartości w strategii błękitnego oceanu jest sprzeczna z powszechnym mniemaniem, że wyższe koszty dają wyższą wartość. W tej strategii trzeba przyjąć założenie, że można osiągnąć wyższą wyjątkową wartość przy niższych kosztach.

Przykładem tego jest CYDR lubelski, kto pamięta wino, marki wino, popularny w pewnych kręgach tzw. „jabcok”. Właśnie nadając mu inną nazwę, zmieniając opakowanie i unowocześniając technologie produkcji nadano mu tą innowacyjną wartość, jest to wartość idei. Stworzono błękitny ocean eliminując, ograniczając, dodając i tworząc.
Ten czworokąt działań jest narzędziem  analitycznym w tworzeniu strategii błękitnego oceanu. Wykorzystując te elementy innowacja wartości zmieniła postrzeganie wina z jabłek w wyjątkowy trunek, który nie afiszując się bukietem zapachów przyciąga mniej wymagających klientów. Dzięki temu znaleziono alternatywny rynek wśród tych nie-klientów, konsumentów, którzy chcieli trochę podnieść swój prestiż bo picie wina w pewnym sensie nobilituje, w porównaniu do piwa, które jest mimo wszystko uważane za napój trochę pośledniejszy (przy całym szacunku do tego trunku). Dobrze spozycjonowali cenę, CYDR jest trochę droższy od piwa, ale tańszy od tradycyjnych win produkowanych przez markowe winiarnie. Podali też znakomity pretekst do jego wyboru ograniczając ten wybór do jednego smaku i redukując z etykiety wszelką enologiczną terminologię czyli opis składu poszczególnych gatunków wina, produkcję, sposoby przechowywania, zasady degustacji. Proponują wino, który eliminuje wybory, czy ma być mniej lub bardziej wytrawne lub słodkie. Dodali chwytliwą i rozpoznawalną nazwę CYDR jakże francuską, która z „jabcoka” zrobiła przebój rynku oraz łatwo identyfikowane opakowanie czyli butelkę w charakterystycznym kształcie. Znak zielonego jabłuszka i bąbelki tworzące odczucie świeżości (kiedy jest zimny) i poniekąd w podświadomości klienta wykorzystując odniesienie do szampana. Usunęli tradycyjny korek dodając w zamian zakrętkę, co ułatwia otwieranie i konsumowanie trunku, dali klientom przyjemność, która dotychczasowe wina nie oferowały. Stworzyli idealną innowację wartości przy niskich kosztach i wyjątkowej wartości dla nabywców. 

i jak zwykle cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz